Ledwo stałam na nogach, a dziś miałam tylko cztery godziny lekcyjne.
Gdy zadzwonił upragniony dzwonek, oznaczający koniec lekcji na dzisiaj, uczniowie z klasy wypędzili jak najprędzej. Ja, w przeciwieństwie do nich, powoli zbierałam swoje rzeczy. Jeszcze powolniej udałam się do pokoju nauczycielskiego.
Wyszłam przed budynek szkolny. Od razu poczułam mróz, który panował na dworze.
Powoli zeszłam z dziedzińca szkolnego chcąc udać się na przystanek autobusowy. Plany pokrzyżował głos Łukasza. Odwróciłam się powoli. Żygadło zbliżał się do mnie, nawołując bym poczekała. Przecież stoję w miejscu.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona. Rozgrywający bardzo rzadko przyjeżdżał pod szkołę.
- Mam przerwę między treningami, pomyślałem, że cię podwiozę. Nie będziesz się tłukła autobusami.
- Przyzwyczaiłam się. - mruknęłam zachrypniętym głosem, gdy Łukasz już ciągnął mnie za rękę w stronę samochodu - Rozmawiałeś z żoną?
- Tak i co dziwne rozmowa przebiegła spokojnie. Zgodziła się ze mną. Cieszę się, bo bardzo szanuję Agę. Nie chciałbym rozchodzić się z nią w złych stosunkach. - odparł.
- Zazdroszczę ci. - szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Czego?
- Nie rozchodzisz się z żoną, tak jak ja z Antonem.
- Ten twój były to zwykły dupek i frajer. Mam ochotę go porządnie walnąć, jak go spotykam na hali. Powstrzymuje mnie jedynie fakt, że jego ojciec to udziałowiec w klubie.
- Przestań...
- Nie, Natasza, ty przestań! Nie możesz rozpamiętywać tego pieprzonego małżeństwa. Musisz iść do przodu, rozumiesz? Zakochaj się w kimś lepszym od tamtego... - nie dokończył, ale doskonale wiedziałam co miał na myśli.
- Nie mam zamiaru latać na randki i szukać faceta! - prychnęłam.
- Czasami nie trzeba szukać daleko. - westchnął głośno Żygadło.
Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Ja pogrążyłam się w myślach, a Łukasz skupił się na drodze.
Siedziałam w salonie nad jednym z ostatnich wypracowań z kubkiem zimnej kawy i pustym talerzem po kanapkach.
Zegar wskazywał godzinę 20, gdy nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Zdziwiona poszłam otworzyć. Gościem okazała się nieznana mi kobieta.
- Dobry wieczór - usłyszałam nieśmiały głos z obcym akcentem - Tutaj mieszka Natasza Petrenkowa?
- Tak, o co chodzi?
- Nazywam się Agnieszka Żygadło, mogę wejść? - ton głosu kobiety nie uległ zmianie. Po chwilowym zastanowieniu zaprosiłam żonę Łukasza do salonu - Nie zajmę pani dużo czasu. - powiedziała widząc zawalony stolik.
- Ja już praktycznie skończyłam, zresztą przerwa dobrze mi zrobi. Napije się pani czegoś?
- Nie, dziękuję. Może przejdźmy na ty? Będzie mi miło. - podałyśmy sobie dłonie w geście zapoznania.
- Co panią... przepraszam, ciebie tutaj sprowadza?
- Nie będę owijać w bawełnę, - jej ton lekko się rozluźnił - przyszłam porozmawiać o Łukaszu. Pewnie wiesz, że się rozwodzimy? - przytaknęłam zdziwiona - W sumie to ja też od jakiegoś czasu chciałam porozmawiać z nim o rozstaniu. Poznałam kogoś, zakochałam się... Zaczęłam Łukasza traktować jedynie jako przyjaciela. Stracił oznaczenie, że to mój mąż. Ale ja nie o tym... Powiedział mi, że on też się zakochał. Wygadał się kim jest ta szczęściara. Od razu chcę powiedzieć, że on nie wie, że tu jestem! - przerwała na moment - Łukasz to dobry facet. Dziękuję Bogu, że postawił mi go na drodze. Nam się nie udało, mam nadzieję, że z wami będzie inaczej. Nie zmarnuj tej szansy. - wstała, zabrała swój płaszcz i torebkę i ruszyła do drzwi. Ja zaraz za nią - Nie mów mu o tym, że tu byłam. Nie od razu. Przepraszam za zabrany ci czas, do widzenia. - uśmiechnęła się lekko i wyszła z mojego mieszkania zostawiając mnie z mega mętlikiem w głowie.
Zadzwoniłam do Łukasza. Raz, drugi... nie odbierał. Nagrałam się na pocztę: "Spotkajmy się, ale nie jutro. Przyjedź do mnie w poniedziałek wieczorem. Czekam, Natasza."
Usiadłam z podkulonymi nogami na kanapie. Spojrzałam w bok. Za oknem znów sypał śnieg.
***
Cześć,
wiecie, że jesteśmy już w połowie? ;) Jeszcze dwa rozdziały i Łukasz i Natasza mówią: "papa".
Chcę Wam bardzo podziękować! :* Nawet nie wiecie, jak dobrze mi się zrobiło na serduszku, gdy czytałam Wasze komentarze i miłe słowa.
A co do Łukasza - bad boya, to ja wiem, czy on taki zły? :)
Buziaki!
wiecie, że jesteśmy już w połowie? ;) Jeszcze dwa rozdziały i Łukasz i Natasza mówią: "papa".
Chcę Wam bardzo podziękować! :* Nawet nie wiecie, jak dobrze mi się zrobiło na serduszku, gdy czytałam Wasze komentarze i miłe słowa.
A co do Łukasza - bad boya, to ja wiem, czy on taki zły? :)
Buziaki!
Aga zachowała się naprawdę w porządku. Dobrze, że rozstaną się z Łukaszem w pokojowych stosunkach, i ten bez przeszkód będzie mógł związać się z Nataszą. Czy ona jeszcze nie dostrzega, że rozgrywający jest jej przeznaczony? Przecież to oczywiste ;)
OdpowiedzUsuńŁukasz i jego głos...mmm *.*
Czekam na następne, S. ;*
Zakochany bad Łukasz. <3 Plus jeszcze prawie rozwodnik. To jest coś. A jeśli chodzi o Agnieszkę, równa z niej babka.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nataszę olśni i zrozumie, że nie może bez niego żyć. :*
Agnieszka to równa babka jednak. Jej zachowanie bardzo mi się podobało. Teraz czekam na to, aż Łukasz sam powie Nataszy to co powiedziała jej Aga :D Tylko 4 rozdział? A ja myślałam,że historia z Ziomeczkiem dopiero się rozrkęca... :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńRozdział super. Szkoda, że za dwa rozdziały Ziomek mówi papa ale cóż trzeba żyć dalej. Czekam na więcej i zapraszam do mnie na volleyball-lost-dreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuń