Kubiak czwarty:


 Stałam w kuchni z pochyloną głową nad blatem i oddychałam ciężko. Pozycja niezmienna od kilku minut. W głowie milion myśli, większość w negatywnym świetle.
Czy żałuję? Nie wiem. Kocham Michała i nie żałowałabym tego wcale, gdyby on czuł do mnie podobne uczucie. Którego byłabym świadoma i pewna.
Oficjalna wersja jest taka, że przespałam się z przyjacielem, a nieoficjalna, że z mężczyzną, który rozgościł się w moim sercu.
Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, gdy Michał zejdzie na dół. Czy przyjdzie i powie, że nie żałuje, czy może oznajmi mi, że zrobił to pochopnie, nie powinno się to zdarzyć, a w ogóle to najlepiej jak o tym oboje zapomnimy! Kompletnie nie wiem, której wersji się bardziej boję.
  Usłyszałam ciche trzeszczenie schodów i coraz głośniejsze kroki, jednak moja pozycja jest nadal nie zmienna. Tylko oddech uspokoiłam.
  - Dominika, błagam cię, tylko nie mów, że żałujesz i żebyśmy o tym zapomnieli! Błagam! - siatkarz sprawnie obrócił mnie ku sobie i złapał delikatnie mój podbródek bym na niego spojrzała. W normalniej sytuacji zaśmiałabym się na jego słowa.
  - Misiek... - jęknęłam bezsilnie i próbowałam się wyswobodzić, czego skutek był marny - nie wiem, co mam ci powiedzieć - w moich oczach pojawiły się łzy.
  - Chcę żebyś tylko wiedziała, że ja nie żałuję. Doskonale wiedziałem co robię i gdybym miał okazję powtórzyłbym to jeszcze raz, słyszysz? - spojrzał na mnie przeszywającym wzrokiem. Czułam, że mówi prawdę. A przynajmniej chciałam to czuć - Dominika? Słyszysz? - kiwnęłam głową na potwierdzenie - Może to nieodpowiedni moment, za dużo w nas emocji, których nie rozumiemy, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że nie jesteś mi obojętna. Może to śmieszne, ale ja... ja cię kocham. Zresztą tu nic śmiesznego nie ma, bo w grę wchodzą uczucia! Jesteśmy dorośli, inaczej do tego podchodzimy... Nie liczę, że już teraz mi odpowiesz tym samym, chcę tylko, żebyś się zastanowiła. Nie odpowiadała mi pochopnie, bo później...
  - Misiek... - przerwałam, jednak on dalej coś mamrotał pod nosem uciekając wzrokiem - Michał, do cholery, zamknij się i mnie posłuchaj! - krzyknęłam odpychając go lekko od siebie - Szczerze, to nie chciałam nic mówić. Po prostu czekałam na twój ruch, który wykonałeś. Mówisz, że mnie kochasz, a niedawno rozstałeś się z Moniką. To przepraszam bardzo, nie kochałeś jej? Nie przerywaj mi - powiedziałam widząc jego wyraz twarzy - nie będę cię na ten temat pouczać, bo sama tkwiłam w związku bez uczucia, w dodatku z twoim bratem. Ale ja jestem pewna tego, co do kogo czuję. Pytanie tylko, czy ty jesteś tego pewny, czy może mówisz mi to, a nie wiesz... - tym razem przerwał mi on. Ale nie gadaniną, tylko pocałunkiem.
  - Zrozum to, że jestem pewny. Monia... Monia jest kobietą, którą szanuję. Kimś, kto mnie rozumiał i kogo kiedyś kochałem. Kiedyś, słyszysz? To było kiedyś! Kilka miesięcy temu zaczęło się coś psuć. Wszystko było nie tak, a jeszcze Błażej zadzwonił... Powiedział, że układa wam się wspaniale, że chce ci się oświadczyć i czy może nie pojechałbym z nim pomóc mu wybrać pierścionek. Zagotowało się we mnie. Cholera, myślałem, że się z ciebie wyleczyłem! Jak cię pocałowałem wtedy, w parku, byliśmy dzieciakami, ale ja już wtedy coś do ciebie czułem! Później ty byłaś z moim bratem, ja poznałem Monikę: uczucie jakby wygasło, zanikło... Tak mi się wydawało.
  - Co ty, Misiek, pieprzysz? Jakie zaręczyny? - stałam i patrzyłam się na niego z niedowierzaniem.
  - To ty nic nie wiesz? - spojrzał na mnie smutno - Błażej chciał ci się oświadczyć. Nie wiem czemu tego nie zrobił... W końcu byłem z nim wybierać ten cholerny pierścionek, ale nie kupił nic. Później ja go nie pytałem, on nic nie mówił.
  - Masz przy sobie fajki? - zapytałam po chwili ciszy. Kiwną potakująco - Chodź na ganek, zapalimy. - pociągnęłam go delikatnie za łokieć, zaraz go wyprzedziłam zakładając jego bluzę, która leżała na kanapie w salonie i wyszliśmy przed dom.

  - Kiedy chcesz wracać? Jutro czy pojutrze? - zapytałam gdy siedzieliśmy w kuchni i spożywaliśmy "najważniejszy posiłek w ciągu dnia".
  - Jak chcesz. - mruknął obojętnie w ogóle na mnie nie patrząc. Ze złości zrobiło mi się gorąco.
  - Nie ma: jak chcesz! Kiedy wracasz do treningów? Misiek, do cholery, spójrz na mnie! - warknęłam, a on wykonał moją prośbę.
  - W poniedziałek.
  - Czyli wracamy jutro! - klasnęłam uradowana - Mamy jeszcze dzień na przypomnienie sobie dzieciństwa. Myślisz, że zdążymy?
  - Co ty chcesz zrobić? - zapytał marszcząc śmiesznie czoło przy tym przekrzywiając lekko głowę w lewą stronę.
  - Na pewno nie będę siedzieć przed telewizorem. Spędzimy popołudnie ze swoimi rodzinami, a później... Może zorganizujemy jakąś kolację? Może być u nas! Przyjdziesz ze swoimi rodzicami. Posiedzimy, porozmawiamy... Będzie miło, co sądzisz? - spojrzałam na niego.
  - No nie wiem... Chciałem dziś odespać. - wiedziałam! Wiedziałam, że zacznie się wykręcać!
  - A co, nie wyspałeś się dziś? - palnęłam, nim pomyślałam. Gdy dotarło do mnie, co powiedziałam spaliłam buraka i powiedziałam ciche "przepraszam" - Michał, proszę. Kolację zrobimy na 18. Nic się nie stanie, gdy położysz się o 23! Poza tym stęskniłam się za tymi naszymi spotkaniami rodzinnymi. - spojrzałam na niego błagalnie. Powiedział "no dobra", a ja, z przypływu radości, nachyliłam się nad stołem i ucałowałam go w policzek.
  - To się będę zbierał. Dziękuję za śniadanie. - wstał od stołu, włożył naczynia do zmywarki i nie patrząc na mnie wyszedł z pomieszczenia. Szybko wstałam i poszłam za nim.
  - Wiesz, zadzwonię do twoich rodziców by się zapytać, czy to nie będzie problem. I jeszcze trzeba iść na zakupy, nie wiem w co się ubrać... Dobrze pamiętam, że twój tata lubi sernik? Muszę upiec. Co przygotować na kolację? - zapytałam, gdy staliśmy już przy drzwiach.
  - Domi, oddychaj! - zaśmiał się cicho - Pamiętaj przede wszystkim, że to zwykła kolacja. Jak kiedyś. Zrób tą piekielnie dobrą zapiekankę, ok? W ogóle to ja przyjdę i ci pomogę! To do - spojrzał na zegarek, który znajdował się na jego lewym nadgarstku - 15? Wyrobimy się, co?
  - Misiek, wraca moja mama... Pomoże mi. Nie przychodź, to bez sensu. - westchnął.
  - To moja mama zrobi tą roladę owocową! - w tym samym momencie zrobiliśmy "mmm".
  - Będzie jak kiedyś. Do 18. - przytuliłam go lekko, a gdy zamykał furtkę machnęłam mu ręką na pożegnanie.

  Ogarniałam się w kubiakowej łazience w Żorach. Do Wrocławia wracam dopiero jutro, w poniedziałek. Na miejscu jest już wszystko załatwione: moje rzeczy od Błażeja zostały przeniesione do mieszkania Aśki, przyjaciółki z którą będę mieszkać do zakończenia studiów. Później zobaczymy, jak to będzie.
Weszłam do salonu, gdzie siedział Michał i oglądał jakąś nieśmieszną komedię. Usiadłam na drugim końcu beżowej sofy.
  - Ta zapiekanka dalej mi się odbija. - mruknął Kubiak, po czym czknął.
  - Nie trzeba było tyle wpieprzać. - zaśmiałam się z jego miny.
Między nami zapadła kilkuminutowa cisza, którą wreszcie przerwałam. Teraz, albo nigdy!
  - Misiek?
  - No? - mruknął w ogóle na mnie nie patrząc.
  - Ja też cię kocham.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz