Biegnę wzdłuż brzegu bałtyckiego morza. Zapach morskiej wody, szum fal, piasek przylepiający się do stóp - zawsze mnie to uspakajało. Jednak nie tym razem. Teraz panicznie się boję.
Przed sobą widzę postać wysokiego bruneta. Biegnę w jego stronę, a on się ciągle oddala.
Za sobą słyszę głos. Głos, od którego chcę uciec...
- Dominika... Dominika, obudź się! - nagle mocno coś, a raczej ktoś mną szarpnął.
- Co się stało? - zajęłam pozycję pół siedzącą. Powoli mój mózg się budził i kojarzyłam fakty.
To był sen.
Jestem w mieszkaniu, a to co chwilę temu widziałam to tylko sen.
- Chyba coś ci się śniło. Strasznie się wierciłaś. - bąknął zaspanym głosem mój chłopak.
- Która godzina? - westchnęłam cicho opadając na poduszki i przetarłam zaspane oczy.
- Dochodzi siódma. - powiedział między ziewami odwracając się do mnie plecami.
Błażej. Mój chłopak. Przyjaciel. Ktoś, kto wie o mnie wszystko. Ktoś, kogo nie kocham.
Siedem lat związku z kimś, kogo tak naprawdę nie kocham.
No właśnie, siedem lat związku, prawie cztery razy tyle znajomości i nic. Nic więcej. Stoimy w miejscu.
Brak planów, perspektyw na przyszłość. Chcemy być razem za rok czy już może osobno? Mam 25. lat, a wiem tylko, że studiuję romanistykę we Wrocławiu i że nie spełnię się zawodowo. Przecież chciałam być lekarzem. Poszłam w całkiem inny kierunek edukacyjny.
Wiem też, że duszę się w związku, którego nie potrafię skończyć.
Jestem też świadoma tego, że kocham innego faceta.
- Cześć, radzisz sobie? - zapytałam uśmiechając się lekko do telefonu.
- Cześć, Słonko. Nie mogłoby być inaczej. - zarzekł się Błażej - Kiedy wracasz?
- Jutro około 13 wyjeżdżam z Poznania. - podeszłam do hotelowej recepcji - A co, stęskniłeś się? - dodałam po odebraniu karty.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Nie kłam. Nie było mnie dwa dni w domu, nie mogłeś się stęsknić. Przyznaj, że wreszcie odpocząłeś od mojej gadaniny. - roześmiałam się cicho, gdy stałam już w windzie.
- Skarbie, brak mi tej twojej gadaniny.
- Powiedzmy, że przyjmuję to do wiadomości. Jakie plany na wieczór?
- Chyba wpadnie do mnie Mikołaj na mecz. A jak nie, to obejrzę sam. A ty co będziesz robić?
- Może coś obejrzę... Nie wiem, albo pójdę się szybciej położyć. - usłyszałam po drugiej stronie dzwonek do drzwi - Chyba Mikołaj, co?
- Chyba tak. Muszę kończyć, do zobaczenia jutro. - mruknęłam ciche "pa" i szybko się rozłączyłam.
Udałam się w stronę zajmowanego przeze mnie pokoju i otworzyłam drzwi. Rzuciłam na łóżko torebkę, z ramion zdjęłam żakiet, który powtórzył los poprzedniej rzeczy i poszłam do łazienki napuścić wody do wanny.
Kąpiel przyda mi się najbardziej w tej chwili.
Słuchając cicho "Hey Jude" Beatles'ów sprawdzałam pocztę i konwersowałam na facebook'u z teoretycznie moim przyszłym szwagrem, a praktycznie pewnie nigdy nim nie będzie.
~ Kiedy wpadniecie w odwiedziny?
~ Jak na razie to ja sama muszę dotrzeć do Wrocławia.
~ To gdzie ty jesteś?!
~ Jestem w Poznaniu. Pisałam ci tydzień temu, sklerotyku. ;)
~ Nie powiesz mi, że jestem stary!
~ Masz rację, nie powiem... Wtedy bym strzeliła sobie samobója.
~ Przyjedźcie. Muszę z kimś pogadać.
~ Stało się coś? Michał?
~ Sam nie wiem. Po prostu przyjedźcie, jak będziecie mogli.
~ Postaramy się jak najszybciej. Lecę spać, dobranoc. - nie czekając w ogóle na odpowiedź wyłączyłam facebook'a, później przeglądarkę a na koniec komputer.
Przetarłam oczy i westchnęłam. Odstawiłam sprzęt na szafkę nocną, biorąc do ręki telefon. Wystukałam sms-a do Błażeja: "Mam nadzieję, że będziesz jutro jako-tako żywy. Zapomniałam powiedzieć, żebyś pozdrowił Mikołaja. Dobranoc."
Wbrew temu, co powiedziałam podczas wczorajszej rozmowy, z Poznania wyjechałam wczesnym porankiem, bo już o godzinie siódmej.
Droga minęła dość szybko. Po niecałych trzech godzinach kierowania samochodem podjeżdżam pod blok w którym mieszkam.
Wyjęłam z bagażnika średniej wielkości bagaż, a po chwili szukałam w torebce kluczy od mieszkania.
To co tam zastałam przerosło moje oczekiwania! Bardziej spodziewałam się puszek czy butelek po piwie, śpiących na kanapie Błażeja i Mikołaja, zaduchu od oparów alkoholowych w całym mieszkaniu, ale nie tego!
Droga z salonu do sypialni była "przyozdobiona" ubraniami Błażeja i jakiejś kobiety. Zagotowało się we mnie.
Żwawym krokiem ruszyłam do sypialni. Na łóżku leżała drobna brunetka wtulona w ramiona Kubiaka.
- Dzień dobry. - krzyknęłam na tyle głośno, by się obudzili. Podziałało za pierwszym razem.
- Domi? Co ty tu robisz? - zapytał przestraszony Błażej.
- Teraz? Sama nie wiem. Kiedyś tu mieszkałam. Fajnie było? - wysyczałam.
- Kim ona jest? - zapytała brunetka Błażeja.
- Lepsze byłoby pytanie: kim byłam. Byłam partnerką tego o to tu pana.
- Dominika, skarbie! To nie tak.
- Błażej nie bądź śmieszny, dobrze? Nie chcę żadnych wytłumaczeń. To koniec. Po rzeczy przyjadę w ciągu najbliższych dni. Cześć. - wyszłam z sypialni, zgarnęłam po drodze bagaż i torebkę, a z mieszkania wyszłam trzaskając drzwiami.
Nie płakałam. Nie czułam nic, prócz pewnego rodzaju ulgi. To koniec. Koniec związku z mężczyzną, którego nie kochałam.
Wsiadłam do samochodu, który chwilę temu opuszczałam. Wybrałam dobrze znany mi numer:
- Cześć Misiek, co robisz?
- Dominika? Jestem w domu, o co chodzi?
- Mogę was już dzisiaj odwiedzić? Bez twojego brata.
- No możesz, pewnie, że możesz. Ale powiedz, czy coś się stało?
- Będę za dwie godziny. Pa, Kubiaczku.
Przed sobą widzę postać wysokiego bruneta. Biegnę w jego stronę, a on się ciągle oddala.
Za sobą słyszę głos. Głos, od którego chcę uciec...
- Dominika... Dominika, obudź się! - nagle mocno coś, a raczej ktoś mną szarpnął.
- Co się stało? - zajęłam pozycję pół siedzącą. Powoli mój mózg się budził i kojarzyłam fakty.
To był sen.
Jestem w mieszkaniu, a to co chwilę temu widziałam to tylko sen.
- Chyba coś ci się śniło. Strasznie się wierciłaś. - bąknął zaspanym głosem mój chłopak.
- Która godzina? - westchnęłam cicho opadając na poduszki i przetarłam zaspane oczy.
- Dochodzi siódma. - powiedział między ziewami odwracając się do mnie plecami.
Błażej. Mój chłopak. Przyjaciel. Ktoś, kto wie o mnie wszystko. Ktoś, kogo nie kocham.
Siedem lat związku z kimś, kogo tak naprawdę nie kocham.
No właśnie, siedem lat związku, prawie cztery razy tyle znajomości i nic. Nic więcej. Stoimy w miejscu.
Brak planów, perspektyw na przyszłość. Chcemy być razem za rok czy już może osobno? Mam 25. lat, a wiem tylko, że studiuję romanistykę we Wrocławiu i że nie spełnię się zawodowo. Przecież chciałam być lekarzem. Poszłam w całkiem inny kierunek edukacyjny.
Wiem też, że duszę się w związku, którego nie potrafię skończyć.
Jestem też świadoma tego, że kocham innego faceta.
- Cześć, radzisz sobie? - zapytałam uśmiechając się lekko do telefonu.
- Cześć, Słonko. Nie mogłoby być inaczej. - zarzekł się Błażej - Kiedy wracasz?
- Jutro około 13 wyjeżdżam z Poznania. - podeszłam do hotelowej recepcji - A co, stęskniłeś się? - dodałam po odebraniu karty.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- Nie kłam. Nie było mnie dwa dni w domu, nie mogłeś się stęsknić. Przyznaj, że wreszcie odpocząłeś od mojej gadaniny. - roześmiałam się cicho, gdy stałam już w windzie.
- Skarbie, brak mi tej twojej gadaniny.
- Powiedzmy, że przyjmuję to do wiadomości. Jakie plany na wieczór?
- Chyba wpadnie do mnie Mikołaj na mecz. A jak nie, to obejrzę sam. A ty co będziesz robić?
- Może coś obejrzę... Nie wiem, albo pójdę się szybciej położyć. - usłyszałam po drugiej stronie dzwonek do drzwi - Chyba Mikołaj, co?
- Chyba tak. Muszę kończyć, do zobaczenia jutro. - mruknęłam ciche "pa" i szybko się rozłączyłam.
Udałam się w stronę zajmowanego przeze mnie pokoju i otworzyłam drzwi. Rzuciłam na łóżko torebkę, z ramion zdjęłam żakiet, który powtórzył los poprzedniej rzeczy i poszłam do łazienki napuścić wody do wanny.
Kąpiel przyda mi się najbardziej w tej chwili.
Słuchając cicho "Hey Jude" Beatles'ów sprawdzałam pocztę i konwersowałam na facebook'u z teoretycznie moim przyszłym szwagrem, a praktycznie pewnie nigdy nim nie będzie.
~ Kiedy wpadniecie w odwiedziny?
~ Jak na razie to ja sama muszę dotrzeć do Wrocławia.
~ To gdzie ty jesteś?!
~ Jestem w Poznaniu. Pisałam ci tydzień temu, sklerotyku. ;)
~ Nie powiesz mi, że jestem stary!
~ Masz rację, nie powiem... Wtedy bym strzeliła sobie samobója.
~ Przyjedźcie. Muszę z kimś pogadać.
~ Stało się coś? Michał?
~ Sam nie wiem. Po prostu przyjedźcie, jak będziecie mogli.
~ Postaramy się jak najszybciej. Lecę spać, dobranoc. - nie czekając w ogóle na odpowiedź wyłączyłam facebook'a, później przeglądarkę a na koniec komputer.
Przetarłam oczy i westchnęłam. Odstawiłam sprzęt na szafkę nocną, biorąc do ręki telefon. Wystukałam sms-a do Błażeja: "Mam nadzieję, że będziesz jutro jako-tako żywy. Zapomniałam powiedzieć, żebyś pozdrowił Mikołaja. Dobranoc."
Wbrew temu, co powiedziałam podczas wczorajszej rozmowy, z Poznania wyjechałam wczesnym porankiem, bo już o godzinie siódmej.
Droga minęła dość szybko. Po niecałych trzech godzinach kierowania samochodem podjeżdżam pod blok w którym mieszkam.
Wyjęłam z bagażnika średniej wielkości bagaż, a po chwili szukałam w torebce kluczy od mieszkania.
To co tam zastałam przerosło moje oczekiwania! Bardziej spodziewałam się puszek czy butelek po piwie, śpiących na kanapie Błażeja i Mikołaja, zaduchu od oparów alkoholowych w całym mieszkaniu, ale nie tego!
Droga z salonu do sypialni była "przyozdobiona" ubraniami Błażeja i jakiejś kobiety. Zagotowało się we mnie.
Żwawym krokiem ruszyłam do sypialni. Na łóżku leżała drobna brunetka wtulona w ramiona Kubiaka.
- Dzień dobry. - krzyknęłam na tyle głośno, by się obudzili. Podziałało za pierwszym razem.
- Domi? Co ty tu robisz? - zapytał przestraszony Błażej.
- Teraz? Sama nie wiem. Kiedyś tu mieszkałam. Fajnie było? - wysyczałam.
- Kim ona jest? - zapytała brunetka Błażeja.
- Lepsze byłoby pytanie: kim byłam. Byłam partnerką tego o to tu pana.
- Dominika, skarbie! To nie tak.
- Błażej nie bądź śmieszny, dobrze? Nie chcę żadnych wytłumaczeń. To koniec. Po rzeczy przyjadę w ciągu najbliższych dni. Cześć. - wyszłam z sypialni, zgarnęłam po drodze bagaż i torebkę, a z mieszkania wyszłam trzaskając drzwiami.
Nie płakałam. Nie czułam nic, prócz pewnego rodzaju ulgi. To koniec. Koniec związku z mężczyzną, którego nie kochałam.
Wsiadłam do samochodu, który chwilę temu opuszczałam. Wybrałam dobrze znany mi numer:
- Cześć Misiek, co robisz?
- Dominika? Jestem w domu, o co chodzi?
- Mogę was już dzisiaj odwiedzić? Bez twojego brata.
- No możesz, pewnie, że możesz. Ale powiedz, czy coś się stało?
- Będę za dwie godziny. Pa, Kubiaczku.
***
Cześć wszystkim!,
mam dziś swoje małe święto i też wracam powoli do żywych... Pomyślałam, że może i wrócę tutaj.
Wakacje bardzo fajne: ciepło, wcale nie pada a ja nie mam chorych zatok... :)) Mam nadzieję, że u Was lepiej.
Działo się ostatnio; i w świecie sportu i w prywatnym, ale oby coraz lepiej! ;)
Całuję, i do napisania! :*
PS Zdjęcia Dominiki i Miśka (którego chyba przedstawiać nie trzeba :D) znajdziecie w spisie treści, tam na górze. :)
mam dziś swoje małe święto i też wracam powoli do żywych... Pomyślałam, że może i wrócę tutaj.
Wakacje bardzo fajne: ciepło, wcale nie pada a ja nie mam chorych zatok... :)) Mam nadzieję, że u Was lepiej.
Działo się ostatnio; i w świecie sportu i w prywatnym, ale oby coraz lepiej! ;)
Całuję, i do napisania! :*
PS Zdjęcia Dominiki i Miśka (którego chyba przedstawiać nie trzeba :D) znajdziecie w spisie treści, tam na górze. :)
Ajć, dobrze, że wróciłaś ^^ Czekałam na pierwszy rozdział z Kubim i się doczekałam :D Super się zapowiada. 7 lat, długo wytrzymała xd.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. Pozdrawiam ^.^
Kubiaczek *.*
OdpowiedzUsuńDominika zakończyła związek w którym się dusiła tyle lat, nie mogła być sobą. Może to i lepiej że Błażej okazał się takim palantem? Przynajmniej ma to już za sobą, nie musi kończyć tego w inny sposób.
Michał to jej przyjaciel, na pewno pomoże dziewczynie w tych ciężkich chwilach. Czekam na rozwój akcji!
Całuję, S.:*
Och, Kubi. Mam do niego słabość. :>
OdpowiedzUsuńNiech Dominika znajdzie ukojenie w jego ramionach. :*
ostatnio mam fazę na Kubiaka i ciągle szukam opowiadań z nim w roli głównej. cieszę się, że znalazłam twój, naprawdę świetnie się zaczyna! :D
OdpowiedzUsuń