Żygadło czwarty:

  Trzy. Tyle minęło dni od powrotu Łukasza do Polski.
  Sześć. Tyle razy go widziałam w ciągu tych dni.
  Raz. Tyle razy rozmawialiśmy.
Choć trudno nazwać to rozmową. Bartman bardzo chciał nas sobie przedstawić, a my powiedzieliśmy równo "już się znamy", każe poszło w swoją stronę zostawiając zdezorientowanego Zbyszka z Piterem. Tylko Igła spojrzał na nas smutno i podążył za Łukaszem do szatni.
Nie raz chciałam podejść do niego, ale zawsze w ostatniej chwili tchórzyłam. Bo co niby miałam mu powiedzieć? Przeprosić go? Za list, ucieczkę? Za zostawienie go tam, w Rosji? Czy to by wystarczyło? Nie. Nie dla mnie.
  Przez te trzy dni napadły mnie wyrzuty sumienia. Doskonale pamiętam, co powiedziała mi, już była, żona Żygadło: nie zmarnuj tego. A ja? Ja, jakby na przekór, zmarnowałam. Uciekłam, zostawiłam go tam.
A teraz? Teraz siedzę w salonie, słucham ulubionego zespołu Łukasza - happysadu - piję białe wino i jem chińszczyznę. Zachowuję się jak zdesperowana nastolatka.
  Minęła godzina, dwie, cztery... Zegar wybił 23, a chwilę później rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Nie wstałam. Nie chciało mi się otwierać.
  - Natasza, otwórz! - walenie do drzwi i donośny głos Łukasza - Natasza!, wiem, że tam jesteś, do cholery! Otwórz! - podniosłam się z kanapy i, stawiając delikatnie stopy, podeszłam do drzwi - wpuść mnie, słyszysz? - otworzyłam.
  - Co tu robisz? - wszedł do mieszkania, rozejrzał się, zatrzasnął głośno drzwi i łapiąc mnie za policzki mocno i namiętnie pocałował. Jego wargi dosłownie miażdżyły moje usta - Łukasz. - sapnęłam po oderwaniu się od niego.
  - Dlaczego wtedy wyjechałaś? - zapytał. Westchnęłam i gestem ręki zaprosiłam go na kanapę.
  - Bałam się. - powiedziałam cicho, gdy już usiedliśmy.
  - Czego? - cisza - Natasza, czego się bałaś?
  - Tego, że cię pokocham.
  - Udało się? - zaprzeczyłam. Kucnął przede mną i złapał mnie za dłonie - Kocham cię.
  - Nie jestem w stanie cię uszczęśliwić. - wyrwałam dłonie z jego uścisku - Pamiętasz, jak mówiłeś, że chcesz mieć gromadkę dzieci? Ja nie mogę ci ich dać. Przecież wiesz.
  - Są adopcje. - wzruszył ramionami.
  - Ty nie widzisz w tym nigdzie problemu? - mój głos lekko się podniósł.
  - Kocham cię. Chcę być z tobą, dzielić się szczęściem i próbować rozwiązywać problemy. To ciebie chcę przytulać po wygranej, jak i po porażce. Tobie chcę robić śniadania do łóżka, z tobą oglądać beznadziejne filmy. Z tobą, a nie z kimś innym. - wstał i podszedł do okna. Stanęłam za nim i przytuliłam się do jego pleców.
  - Spróbujmy. - szepnęłam. Odwrócił się w moją stronę.
  - Kocham cię, Petrenkowa. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym. Wyjdź za mnie. Zostań moją żoną. - spojrzałam na niego uważnie.
  - Łukasz...
  - Mówię poważnie, wyjdź za mnie. Nie mam przy sobie pierścionka i kwiatów, ale mówię całkiem serio.
  - Nie chcę pierścionka i kwiatów. Tylko przy mnie bądź. - szepnęłam i delikatnie go pocałowałam.
  - Zgadzasz się? - potwierdziłam skinieniem głowy.
  - Kochaj się ze mną, Łukasz. - wpiłam się w jego usta, oplotłam jego pas swoimi nogami i skierowaliśmy się w stronę sypialni.

  - Kocha cię. - stwierdziła uśmiechnięta Iwona - Każdego dnia coraz bardziej. To widać.
Odwróciłam głowę w kierunku głosów. Łukasz udawał konia księżniczki Dominiki, a Sebastian był księciem, który próbuje uratować ukochaną od złego smoka - Krzyśka.
  - Przed wczoraj byliśmy w tym domu dziecka. Odwiedziliśmy Hanię i Maćka, są bliźniakami. Pamiętasz? Mówiłam ci już.
  - Tak, tak... Chcecie od razu dwójkę dzieci? To wielki obowiązek.
  - Wiem, jesteśmy tego świadomi, ale nie chcemy iść rozdzielać. Widziałabyś ich tylko, jak bawili się z Łukaszem.
  - Ile mają lat?
  - Za dwa tygodnie skończą cztery latka. Chcielibyśmy ich zabrać wtedy do domu, chociaż na dwa dni. Rozmawialiśmy z panią, która tym wszystkim zarządza. Powiedziała, że nie ma problemu.
  - A co z adopcją?
  - Sprawy na razie stoją w miejscu. Wszystko nabierze tępa za miesiąc, po naszym ślubie.
  - Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnęłam się w stronę Iwony
  - Ciooociu! Wujek Ziomek powiedział tacie, że cię kocha! - Dominika radośnie wypiszczała, zaraz po tym jak wbiegła na taras.
  - Powiem ci coś w sekrecie - nachyliłam się nad córeczką Ignaczaków i wyszeptałam do ucha: - ja wujka Ziomka też kocham.

***
  Cześć,
właśnie tak została zakończona historia Łukasza i Nataszy. Jak Wam się podoba/nie podoba? :)

Mam już skończoną w pełni historię z Kubiakiem, tylko nie wiem czy ktoś by to chciał czytać?


W moim życiu chyba nastał jeden z gorszych okresów. :c Od wczoraj się zastanawiam, czy przypadkiem nie straciłam dwóch.. przyjaciółek. Obraza na mnie za byle co i powiedzenie kilka słów. No cóż, nie było to miłe. Ale teraz przynajmniej wiem, kto tak naprawdę ze mną był.
Tydzień zaczął się zajebiście (byłam w Stegnie z klasami ze swojego rocznika) a kończy... Szkoda słów.

Dziękuję, że byliście ze mną przez ten, teoretycznie, krótki odcinek czasu. :)
Buziaki!

4 komentarze:

  1. Fleur uwielbiam Cię! Wiedziałam, że to się musi dobrze skończyć. Łukasz dobijający się do drzwi i wpadający do domu jak burza - bezbłędny. Nie potrzeba są im żadne pierścionki i kwiatki bo mają siebie i miłość, która ich łączy :) Wspaniałe to opowiadanie i trochę żałuję, że już się skończyło. Czekam teraz na opowieść z Kubiakiem i mam nadzieję, że niedługo się ona pojawi.
    Trzymaj się! ślę buziaki i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Ciebie i tego bloga!! ;D
    Nie potrzebny był pierścionek, nie potrzebne były także kwiaty.. Jedyne czego było im trzeba to ta druga osoba, kochająca bez opamiętania... ^^
    Czekam z niecierpliwością na opowiadanko o Kubiaku...
    Możesz się spodziewać komentarza ode mnie pod każdym nowym rozdziale ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja po długim okresie nieobecności i obiecywania, że w końcu wpadnę, jestem. I głupio mi, że dopiero teraz. Cieszę się, że tak to właśnie rozegrałaś, że są razem szczęśliwi i co najważniejsze kochają się, wezmą ślub i wychowają te małe szkraby. Będzie ciężko, ale uda im się, bo kto chce, ten zrobi wszystko by było dobrze. ;)
    Oczywiście na Kubiaka czekam i nie myśl sobie, że nie!! ;)
    A co do przyjaciółek... Jeżeli się nie spostrzegą, że gniewanie się na Ciebie jest bezsensu, to oznacza, że nie były warte Twojej przyjaźni. Niestety życie jest powalone i zsyła na nas i takie historie.
    Trzymaj się ciepło!
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam że tak późno tu wpadam, powoli wygrzebuję się z zaległości :*
    Na takie zakończenie czekałam. Przede wszystkim szczęśliwe, gdzie Natasza z Łukaszem zwiążą się i będą szczęśliwi. A już bliźniaki uszczęśliwiły mnie na maksa! *.*
    Iwonka jest tu dobrą duszyczką, a obecność małych Iganaczaków tylko dodaje radości :)
    Kurczę no, aż się łezka w oku kręci że to koniec. Czekam na Kubiaczka, publikuj jak najszybciej! A dziewczynami się nie przejmuj. Nie są widocznie tego warte, "nie trać czasu z kimś,kto nie ma go, aby spędzać go z tobą" :)
    Całuski, S. ;*

    OdpowiedzUsuń